Poszedłem do swojej komnaty. Bal był nawet miłą odskocznią od codziennych obowiązków. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę!- Powiedziałem a w drzwiach pojawiła się suczka, która stała za Amenhotepem.
- Panie...- Powiedziała i ukłoniła się. Zdziwiłam się bo nie miałem pojęcia o co chodzi.
- Co tu robisz?- Zapytałem zdziwiony.
- Jestem prezentem który ofiarował Ci mój ojciec.- Powiedziała i uśmiechnęła się lekko zza zasłony.
- Nie mogę przyjąć takiego prezentu.- Stwierdziłem.
<Anksunamun?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz