Powiew wiatru w sierści to jest najlepsza rzecz dla jeźdźca smoków. To poczucie wolności, chęć zbawienia świata. Ohranicza nas tylko własna wyobraźnia. Tak na prawdę to na smoku można zrobić wszystko. Ale wracajmy do rzeczywistości.
Po odwiezieniu Cesara z Mirczą do zamku unosiłam się nad i pod chmurami rozmyślając o różnych rzeczach, niekoniecznie związanych ze mną i w ogóle z Deux Monde. Rozmyślałam o rzeczach związanymi z moją ubogą w kolorowe wspomnienia przeszłością. Jednak nie interesujmy się przeszłością jednej małej osóbki w tym wszechświecie.
Leciałam niedaleko zamku Cesara, praktycznie okrążałam go z poszukiwaniu jakiegoś zagrożenia. W oddali ujrzałam zarys sylwetki Cesara. Podleciałam bliżej.
- Witaj. - powiedziałam z cieniem sztucznego uśmiechu. Pies uśmiechnął się i zmierzył mnie wzrokiem. - Masz ochotę trochę... polatać? - spytałam obawiając się, że to zabrzmi... idiotycznie. Samiec pokiwał głową i wkroczył na Alvise'a.
<Cesar?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz