Szmer. Wszytko dookoła mnie zaczęło wirować. Księżyc jakże dostojny w swojej odsłonie. Pełny i bijący jasnym blaskiem mozolnie wbił się na niebo. Otaczały go miliony drobnych, migających na granatowym niebie gwiazd. Gdzieś wysoko na drzewie jakiś ptak odbił się zgrabnie od gałęzi i poleciał ,w nikomu oprócz niego nieznaną, podróż. Podróż. Słowo jakże proste, a kryjące tyle znaczeń. Każdy z nas wyruszy kiedyś w taką podróż. Jest pewnego rodzaju wędrówka, z której nikt z nas nigdy nie wróci. Wędrówka. Słowo, które każdy z nas odbiera w inny sposób. Dla jednych będzie ono miłe i łaskawe. Dla innych wręcz przeciwnie... Ja jednak wracam moimi zbłąkanymi myślami do tej ostatniej i nieodwracalnej podróży. Nasze życie zatacza krąg. Większość rzeczy wykonujemy nieświadomi, powtarzając to na okrągło. Gesty, ruchy, zachowanie. Czy zależne tylko od nas?
Wystrzał. Niczym pocisk z karabinu.
Kosmos. Tak dziki i niezależny. Zarazem jednak piękny i tajemniczy.
Spokojny. Niczym ocean podczas pięknej, bezwietrznej pogody.
Ogień. Nieposkromiony zabójca.
Uczucie to było ciężkie jak wspomniana wcześniej wędrówka - pod stromą górę, która się z ciebie śmieje i nie pozwala ci dość do celu podróży.
Czy każda podróż ma swój cel? To krótkie trzy literowe słowo, a wielu z nas tak bardzo cieszy się gdy wypowie to słowo.
Czy coś widziałem? Jedynie ciemność.
Mój demon stoczył bitwę. Bitwę? Wielki bój. Ale po co? No właśnie. Na to pytanie nie ma odpowiedzi. W naszych duszach toczy się wielka walka. Dobra ze złem. Pomyślisz teraz - "Typowa bajeczka dla dzieci". Ale czy pomyślałeś jak takie bajeczki się kończą? No właśnie. A kto powiedział, że ta bajka skończy się tekstem - I żyli długo i szczęśliwie? Takie oklepane słowa. Dobrane przypadkowo, aby dzieci nie płakały na koniec. Ale czy da się tego uniknąć? Czy dla się tak żyć? Raczej nie. Życie wieczne? Kłamstwo. A życie szczęśliwe?
Przede mną kończył się klif i otwierała się otchłań.
Fale z hukiem rozbijały się dobrych siedemdziesiąt metrów niżej. Z wściekłością atakowały piaszczystą plaże, załamywały się i zmieniały w spienioną kipiel. Mewy krzyczały dookoła. W końcu udało mi się oderwać wzrok od krawędzi urwiska i skupić wzrok na punkcie w wzburzonym Oceanie. Nagle jakbym przeniósł się do innego świata. Oczyma duszy widziałem wszytko.
Ktoś? Coś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz