-Tak, więc cześć. - uśmiechnęłam się, zmierzając w kierunku domu.
Chciałam się zapytać o syna Cesara, jednak stwierdziłam, że ten temat zostawię na później. Cóż, zadowolona wróciłam do Ulv. Nazajutrz wstałam wcześnie, mając w planach upolować coś dla króla. Poszłam głęboko w puszczę, licząc, że uda mi się coś wytropić. Skupiłam się i zaczęłam węszyć, szukając jakiegoś świeżego tropu. Zwarta chodziłam w kółko z nosem przy ziemi, a zza pnia wyskoczył Cesar.
-Co ty tu robisz? - stanęłam osłupiała.
-Jest rano, mam chwilę od obowiązków królewskich. Co u ciebie? - spytał. Widziałam, że był bardzo zadowolony.
-W porządku, próbowałam coś upolować. - odparłam i nieco się otrząsnęłam.
-Ah, to nie przeszkadzam. I tak pewnie wkrótce będę musiał iść, służba wzywa. - odparł dumnie.
-Nie przeszkadzasz. - zachichotałam.
-Coś cię śmieszy? - zapytał się, był nieco zmieszany.
-Oh, skądże. To ujmujące, z jaką dumą przystępujesz do roli bycia królem. - uśmiechnęłam się.
Pies milczał, ale odwzajemnił uśmiech i wywalił ogromny jęzor. Wszystko było takie naturalne, w ogóle nie czułam, że rozmawiam z wielkim władcą, tylko ze zwykłym kumplem.
-W ogóle ten pies, co wczoraj no... To twój syn? - zapytałam.
-Oh, tak. To Mircza. - powiedział dumnie.
-Rozumiem, potężne psisko. - uśmiechnęłam się, jednak wciąż w myślach próbowałam odpowiedzieć sobie na jedno pytanie: Gdzie jest matka Mirczy?
Cesar spostrzegł moje zmieszanie i domyślił się, że myślę kim jest lub była suczka, z którą ma Mirczę. Po chwili namysłu rzekł spokojnie:
-Sam wychowałem Mirczę w absolutnej tajemnicy. Jego matka uwiodła mnie, tylko i wyłącznie dla władzy. Przebiegła. Porzuciła naszego syna, po tym, jak oznajmiłem jej, że się z nią nie ożenię. Po tej sytuacji zniknęła bez śladu. - powiedział.
-Rozumiem, nie musiałeś tego mówić, to mogło być dla ciebie trudne. Biedny Mircza, szkoda, że trafiłeś na tak podłą sukę. Nie martw się tym jednak, masz w końcu syna, który jest naprawdę wspaniały. - uśmiechnęłam się.
-Dziękuję za te słowa, to bardzo miłe. -odparł Cesar.
Chwilę rozmawialiśmy, przechadzając się po lesie, który tak bardzo szumiał. Kochałam ten szum i leśny zapach. Był on najlepszym lekarstwem na moją duszę. Upłynęła chyba z godzina, po czym się ocknęliśmy. Każdy z nas musiał wracać do swoich, obowiązki wzywały. Zastanawiałam się, czy jeszcze zobaczę Cesara...
<Cesar?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz