Kolejny nudny dzień miałem za sobą. Nie różnił się on prawie wcale od wczorajszego. Ot i pobudka o siódmej, śniadanie i do późnych godzin popołudniowych siedzenie w sali tronowej wysłuchując pretensji lordów i poddanych. Ci drudzy przynajmniej przychodzili z ważnymi sprawami a lordowie z sprawami niezwykle błahymi. Takie wizyty lordów były niezwykle męczące. Położyłem się do łóżka i czekałem aż zasnę. Nagle jednak drzwi otworzyły się z hukiem i do mojego pokoju wszedł jeden z moich doradców.
- Ile razy mówiłem żeby pukać do drzwi zanim je otworzycie. Czy nie mam prawa do odrobiny prywatności?- Zapytałem.
- Wybacz panie... Chciałbyś coś dodać do jutrzejszego balu z okazji twoich urodzin?- Zapytał.
- Nie. Teraz chcę tylko się wyspać.- Mruknąłem i wyprosiłem doradcę. Rano można by powiedzieć że dzień zaczął się normalnie jedyną różnicą były życzenia składane mi przez mijające mnie psy. Królem byłem dopiero od kilku miesięcy ale poddani już mnie lubili. Cały dzień znów spędziłem na słuchaniu narzekania lordów. W końcu skończyły się godziny urzędowania i wszyscy udali się na bal. Po jakimś czasie delegacje skończyły składać ni życzenia i rozpoczęły się tańce. Nagle drzwi się otworzyły i wszedł przez nie przywódca rodu Abu Simbel Amenhotep III w towarzystwie dość pokaźnego dworu.
- Witaj Wasza Wysokość. Wybacz mi to spóźnienie ale moi magowie mieli problem z otwarciem portalu.
- Oczywiście rozumiem. - Stwierdziłem. Spojrzałem na Amenhotepa i otaczające go psy. Nagle za plecami psa dostrzegłem jakąś suczkę. Nie byłem w stanie dokładnie się jej przyjrzeć bo jej pysk był ukryty za jedwabną zasłoną. Wtedy Amenhotep przemówił.
<Anksunamun?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz