Dzień dzisiejszy był ciekawszy niż poprzednie. Dzisiaj zamiast wydawać rozkazy i dawać rady poddanym sądziłem skazańców. Nie była to jakaś szczególnie miła rozrywka ale lepsze to niż zanudzanie się problemami ludu. Po osądzeniu już kilkunastu zbrodniarzy nadszedł czas na psa zwanego Księciem Złodziei. Na sale wszedł a raczej został wciągnięty czarny pies. Był dotkliwie pobity a jego futro pokrywały plamy krwi.
- Panie oto Książę Złodziei Robin Hood.
- Robin des Bois...- Jęknął pies.
- O co go oskarżacie?
- O rozboje i kradzieże.- Odparł jeden z towarzyszących mu psów.
- To powód żebyście go zakatowali na śmierć?- Zapytałem. Nagle obok mnie pojawiła się jakaś starsza suczka.
- Panie pozwól na słowo.- Powiedziała cicho a ja kiwnąłem głową i wyszedłem za nią.
- Panie Robin des Bois jest twoim synem.- Powiedziała.
- Nie, to nie możliwe...- Jęknąłem.
- Panie magią sprawiłam że spędziłeś noc z Lady Elisabethą des Bois matką Robina.- Powiedziała a ja usiadłem na ziemi.
- Powinieneś się zająć synem.- Powiedziała a ja kiwnąłem głową. Wróciliśmy do sali tronowej a ja posłałem po medyka.
- Robin des Bois zostaje uniewinniony.- Powiedziałem i podniosłem psa.
- Panie jak to?- Zapytał jeden z doradców.
- Robin des Bois jest synem miłościwie nam panującego króla Cesara z rodu Dragomir.- Powiedziała stara suczka.
<Robin des Bois?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz