Zaśmiałam się i wysłałam mu promienny uśmiech.
-Tak. - rzuciłam się na niego, przeturlaliśmy się parę metrów. Zadowolona położyłam się na psa i namiętnie go pocałowałam. Leżeliśmy tak już jakiś czas, byłam ogromnie szczęśliwa mając przy sobie kogoś, kto mnie kocha. Czułam, że powoli zaczynam mieć rodzinę i że nić mi już nie zagraża. Ta wiadomość koiła me wszystkie wątpliwości, nerwy i lęki. Nie bałam się i śmiało mogłam iść do przodu. W pewnym momencie wstałam z Robina, pies również się podniósł i usiadł obok mnie. Delikatnie mnie pocałował.
-Na zawsze? - szepnęłam, a w moich oczach zabłysła iskra.
<Robcio?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz