-Jeżeli chcesz, mogę zaprowadzić Cię do króla. zaproponowałam. - Tak w ogóle, wszystko w porządku? - spytałam.
-W sumie dobrze by było. I tak, wszystko gra. Dziękuję. - odparł.
Wyruszyliśmy w drogę, od siedziby Delgada dzieliło nas 5 mil. Droga minęła szybko, sympatycznie nam się rozmawiało. Pogoda również dopisywała. Po niecałej godzinie znaleźliśmy się przed siedzibą króla.
-Nie przeszkadza ci to, że jestem z Aquilam? - spytał cicho.
-Skądże, ostatnio poznaję tam wspaniałe psy. - zaśmiałam się.
Tuż po tym zatrzymali nas dwaj strażnicy. Wszystko wyjaśniłam, przepuścili nas do króla. Delgado siedział na dużej skale, rozmyślając. Robin kaszlnął, przygotowując się do przemowy. Ja odeszłam, ponieważ sprawy dotyczące zarządzania mnie nie dotyczyły. Czekałam niedaleko stąd, wpatrując się w niebo.
<Robin?>
auu moja wena [*]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz