- To chyba powinna być moja kwestia.- Szepnąłem jej czule do ucha. Nagle usłyszałem szelest w krzakach. Momentalnie się poderwaliśmy przy czym Roxette wskoczyła za drzewo. Z krzaków zaś wyszło dwóch łowców.
- Książę yyy... Królewski łowco co tutaj robisz?- Zapytał jeden z nich.
- Spaceruję. Co to? Chyba nie muszę jak mój ojciec siedzieć cały dzień w zamku prawda?- Zapytałem. Psy pospiesznie pokiwały głowami i odeszły.
- To chyba nienajlepsze miejsce dla nas... Może przeszlibyśmy się do mojej komnaty? Byłoby mniejsze prawdopodobieństwo nakrycia nas.- Powiedziałem i pocałowałem ją.
<Roxi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz