środa, 11 stycznia 2017

Od Herskeren (do kogoś)

"Popatrzyłam na strumień krwi płynący z mojej łapy. Zerknęłam także na żyletkę połyskującą srebrem oraz na zielone szkiełko, z którego kapała krew, kropla po kropli. Moje źrenice momentalnie się zwęziły i patrzyłam ni to na krew, ni to na ostrza. Ojciec podbiegł do mnie i w biegu chwycił chustkę w kratę. Zaczął wolnymi, ale i precyzyjnymi ruchami owijać źródło krwistoczerwonego strumyka płynącego w stronę zieleni i skał. Ja patrzyłam w oddal pustym, niewidzącym wzrokiem. Po chwili usłyszałam jego głos:
- Już po wszystkim Avi, nie martw się, do wesela się zagoi - głos ten był aksamitny i kochający. Podniosłam wzrok na samca, który chwilę po tym podrzucił mnie do góry. Po sekundzie wylądowałam ponownie na ziemi. Nagle błysnęło oślepiające światło, coś w deseń błysku stali, który mnie oślepił."
~*~
Codziennie mam ten sam sen. Wstałam z łóżka, poszłam wypić jakieś herbaty. Potem wyruszyłam w stronę... czegoś? Czegokolwiek, lasu, gór, jeziora, morza, a może własnej jaskini. Chciałam się gdzieś przejść. I poszłabym, gdybym nie usłyszała wołana jakiegoś psa... Albo suki.

Ktoś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz