- Witaj, Herskeren jestem. - usłyszałem z ust przybyszki. Aaaa, Herskeren, przecież jestem zaproszony na jej ślub z Skaperem, i już jasne. Wilczak Czechosłowacki jeszcze sobie mnie kojarzył, bo czym wyraźnie mruknął. - A ty? Jak się nazywasz?
- Ramzes jestem. Jestem tu... od dawna, w sumie tak myśląc. Miło Cię poznać, Herskeren. A zresztą, kiedyś bym musiał Cię poznać, jestem zaproszony na twój ślub z Skaperem. - ukłoniłem się Wilczakowi. Oblizałem się, miałem już spragnione usta. - A ty? Od niedawna jesteś? - niepewnie zadałem pytanie Hersekeren.
- E... jedna z najnowszych członkiń Królestwa Aquilam. - uśmiechnęła się. Przytaknąłem. Dopiero co dołączyła, a już ma partnera, a nawet narzeczonego. Szkoda że ja nie mam tyle szczęścia, no cóż, muszę szukać dalej, chyba kiedyś je spotkam. No raczej, nie inaczej. - Wiem, nie mam tu takiego długiego stażu jak ty. - zaśmiała się cicho, spoglądając co jakiś czas na mnie. Również wymusiłem cichy śmiech.
- To nie powód do wstydu. Ciesz się, że nie jesteś takim starym bykiem jak ja. - pokręciłem głową z szerokim uśmiechem na pysku. Pomachałem ogonem w powietrzu. Zanudziła mnie ta rozmowa, dlatego, iż staliśmy w miejscu. Lubię podróżować, co można było ujrzeć, gdy przechodziłem z Królestwa Ulv do Królestwa Aquilam. - No... idziemy może gdzieś? W jednym miejscu jest mi naprawdę gorąco. - spojrzałem z błaganiem na Herskeren. Ta tylko przewróciła oczami.
- Okej, okej. Choć nad jeziorko, może się ochłodzisz. - zaśmiał się Wilczak, Ruszyliśmy więc nad wodę. Natychmiast zanurzyłem się w chłodnej wodzie. - Tego Ci brakowało? - uśmiechnęła się. Przytaknąłem na jej słowa, zanurzając się tak, że nie było mnie widać. Gdy tylko się wynurzyłem, zauważyłem Herskeren obok mnie.
- A tak w ogóle... słyszałem że Anksunamun Nefertari Hatszepsut oraz Cesar Rheagar Omenor zostaną rodzicami, czy to prawda? - spojrzałem z powagą na towarzyszkę, która tylko potwierdziła, kiwając łebkiem. - Oh, to świetnie. Alfa będzie miał zapewnione zastępstwo. To raczej dobrze dla rodu Dragomira. - uśmiechnąłem się, podtapiając Herskeren.
- Pfu! - wypluła wodę, patrząc na mnie zabójczym wzrokiem. - Uciekaj jeśli zdążysz. - wypowiedziała z powagą i ironiczną nienawiścią, rzucając się na mnie, chlapiąc mnie i podtapiając. - Doigrałeś się! - krzyknęła z triumfem. Wyłoniłem się z wody, otrzepując swój łebek.
- Oooo, jeszcze popamiętasz. - warknąłem, śmiejąc się pod nosem. - Może na ten czas już przerwa w wojnie, oke? Nie mam ochoty ciągle się podtapiać. - uśmiechnąłem się szeroko. - Więc... jak Ci się podoba, tu, w Deux Monde? - zapytałem z nutą harmonii.
- Świetnie. Mam tu partnera, chciałabym założyć rodzinę... wszystko układa się po mojej myśli; idealnie. Ogólnie, to członkowie są mili, i przynajmniej nie podtapiają jak ty. - to mówiąc ochlapała mnie. - Ale pomijając ten punkt... kocham tą sforę. - przytaknąłem. - A tobie? Jak się tu wiedzie?
- Mi? No cóż... świetnie! Może nie mam partnerki, nie mam przyjaciół, ale mam przynajmniej dom, pożywienie... wszystkie warunki do życia w grupie. Nic więcej nie potrzebuję, choć by się przydało. - spojrzałem w niebo. Natychmiast jednak Wilczak na mnie skoczył, przez co wpadłem do wody całym ciałem. Pokręciłem głową z niedowierzaniem, wynurzając się i wychodząc na brzeg. - No, to koniec wojny! Może kiedyś jeszcze to powtórzymy, co? Raczej z twoimi szczeniakami. - zaśmiałem się, otrzepując się z zimnych kropel wody. To samo uczyniła narzeczona Skaperena. Ruszyliśmy więc w swoje strony. Ja w swoją, a Herskeren w swoją.
- No to... cześć. Do zobaczenia na ślubie... - powiedziała, jeszcze chwilę wpatrując się w ziemię. Gdy już była odrobinę dalej, nalałem wody i ruszyłem, aby oblać znajomą. Jak chciałem, tak uczyniłem. Herskeren została oblana zimną wodą. Obróciła się, i popchnęła mnie z uśmiechem.
- No nie myślałaś chyba że Ciebie tak zostawię, co? Chodź, wracamy do wody! - uniosłem swe kąciki ust, prowadząc Wilczaka Czechosłowackiego do wody. Wskoczyliśmy na bombę, śpiewając coś przy tym. I ponownie wylądowałem pod wodą. Nie dość że miałem lekki szok, to jeszcze nagła, okropnie lodowata woda. Jednak nie przejmowałem się i wynurzyłem się. - Musiałaś, prawda? - mruknąłem, efektownie wyskakując i lądując na Herskeren. Tym razem to ona była pod wodą, a po chwili znów się wynurzyła. Nasze wojny wodne chyba nigdy się nie skończą...
Herskeren?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz