czwartek, 19 stycznia 2017

Od Ramzes'a - C.D. Herskeren

 Postanowiłem wyjść na spacer po terenach sfory. Dawno mnie tu nie było, zdecydowanie Deux Monde się zmieniło. Szczerze? Nie miałem ochoty na jakiekolwiek wyjście z domu, gdy był śnieg. Pomyśleć, że znowu muszę się bawić z kulkami śniegu przyklejającymi się, dosłownie, wszędzie, natychmiast odechciewało mi się nawet wstawać z kanapy. Jednak kiedyś musiałem to zrobić, a dzisiaj był ten dzień. Leniwie wystawiłem łapy poza próg mojego mieszkania. Byłem w Królestwie Aquilam, więc prawdopodobnie nie mogę przechodzić na tą drugą stronę, Ulv. Jednak... gdyby tak przejść? Zawsze się ciekawiłem jak mały piesek co tam się znajduje, a teraz mogę się dowiedzieć. Niepewnie wszedłem do wody, rozglądając się po wyspie. Na szczęście nikogo nie było, dlatego wszedłem do portalu. Rozejrzałem się. Było bardzo podobnie jak u nas, a jednak inaczej. Spojrzałem z niepewnością w dal wyspy Ulv. Zacząłem tam biec. Nikogo nie zauważyłem. Postanowiłem wrócić do mojego królestwa. Na szczęście nikt mnie nie zauważył, dlatego mogłem bardzo prosto przeteleportować się do Królestwa Aquilam. Z uśmiechem na pysku ponownie zamoczyłem się w wodzie, już będąc na stronie Królestwa Aquilam. Otrzepałem się, ruszając spokojnie do swojej jaskini. Za 3 dni ślub Herskeren oraz Skaperena. Zostałem na niego zaproszony, zresztą, jak całe Królestwo Aquilam. Musiałem się do tego przygotować, to pierwsze wydarzenie na jakie mnie zaproszono. Czuję się tak ważny dzięki temu, przynajmniej wiem, że nikt o mnie nie zapomniał. Meh, słabe pocieszenie, lecz co mam powiedzieć? Jestem tu... dwa tygodnie? O ile nie mniej. Przecież psów jest mnóstwo w królestwie Aquilam, a może nawet i w Ulv. Nie widziałem na tej drugiej żadnej żywej duszy, dlatego nie mogę nic wywnioskować. Raczej logiczne, że będzie tam z 5 psów. Zauważyłem jakiegoś psa który leciał na smoku. Spojrzałem na to z dziwną miną. Nigdy nie widziałem psa, który leciał na smoku, dziwne. Pies i smok natychmiast spadli na ziemię, a pies zszedł ze swojego przyjaciela. Stanął dumnie przede mną, oglądając mnie od góry do dołu.
 - Witaj, Herskeren jestem. - usłyszałem z ust przybyszki. Aaaa, Herskeren, przecież jestem zaproszony na jej ślub z Skaperem, i już jasne. Wilczak Czechosłowacki jeszcze sobie mnie kojarzył, bo czym wyraźnie mruknął. - A ty? Jak się nazywasz?
 - Ramzes jestem. Jestem tu... od dawna, w sumie tak myśląc. Miło Cię poznać, Herskeren. A zresztą, kiedyś bym musiał Cię poznać, jestem zaproszony na twój ślub z Skaperem. - ukłoniłem się Wilczakowi. Oblizałem się, miałem już spragnione usta. - A ty? Od niedawna jesteś? - niepewnie zadałem pytanie Hersekeren.
 - E... jedna z najnowszych członkiń Królestwa Aquilam. - uśmiechnęła się. Przytaknąłem. Dopiero co dołączyła, a już ma partnera, a nawet narzeczonego. Szkoda że ja nie mam tyle szczęścia, no cóż, muszę szukać dalej, chyba kiedyś je spotkam. No raczej, nie inaczej. - Wiem, nie mam tu takiego długiego stażu jak ty. - zaśmiała się cicho, spoglądając co jakiś czas na mnie. Również wymusiłem cichy śmiech.
 - To nie powód do wstydu. Ciesz się, że nie jesteś takim starym bykiem jak ja. - pokręciłem głową z szerokim uśmiechem na pysku. Pomachałem ogonem w powietrzu. Zanudziła mnie ta rozmowa, dlatego, iż staliśmy w miejscu. Lubię podróżować, co można było ujrzeć, gdy przechodziłem z Królestwa Ulv do Królestwa Aquilam. - No... idziemy może gdzieś? W jednym miejscu jest mi naprawdę gorąco. - spojrzałem z błaganiem na Herskeren. Ta tylko przewróciła oczami.
 - Okej, okej. Choć nad jeziorko, może się ochłodzisz. - zaśmiał się Wilczak, Ruszyliśmy więc nad wodę. Natychmiast zanurzyłem się w chłodnej wodzie. - Tego Ci brakowało? - uśmiechnęła się. Przytaknąłem na jej słowa, zanurzając się tak, że nie było mnie widać. Gdy tylko się wynurzyłem, zauważyłem Herskeren obok mnie.
 - A tak w ogóle... słyszałem że Anksunamun Nefertari Hatszepsut oraz Cesar Rheagar Omenor zostaną rodzicami, czy to prawda? - spojrzałem z powagą na towarzyszkę, która tylko potwierdziła, kiwając łebkiem. - Oh, to świetnie. Alfa będzie miał zapewnione zastępstwo. To raczej dobrze dla rodu Dragomira. - uśmiechnąłem się, podtapiając Herskeren.
 - Pfu! - wypluła wodę, patrząc na mnie zabójczym wzrokiem. - Uciekaj jeśli zdążysz. - wypowiedziała z powagą i ironiczną nienawiścią, rzucając się na mnie, chlapiąc mnie i podtapiając. - Doigrałeś się! - krzyknęła z triumfem. Wyłoniłem się z wody, otrzepując swój łebek.
 - Oooo, jeszcze popamiętasz. - warknąłem, śmiejąc się pod nosem. - Może na ten czas już przerwa w wojnie, oke? Nie mam ochoty ciągle się podtapiać. - uśmiechnąłem się szeroko. - Więc... jak Ci się podoba, tu, w Deux Monde? - zapytałem z nutą harmonii.
 - Świetnie. Mam tu partnera, chciałabym założyć rodzinę... wszystko układa się po mojej myśli; idealnie. Ogólnie, to członkowie są mili, i przynajmniej nie podtapiają jak ty. - to mówiąc ochlapała mnie. - Ale pomijając ten punkt... kocham tą sforę. - przytaknąłem. - A tobie? Jak się tu wiedzie?
 - Mi? No cóż... świetnie! Może nie mam partnerki, nie mam przyjaciół, ale mam przynajmniej dom, pożywienie... wszystkie warunki do życia w grupie. Nic więcej nie potrzebuję, choć by się przydało. - spojrzałem w niebo. Natychmiast jednak Wilczak na mnie skoczył, przez co wpadłem do wody całym ciałem. Pokręciłem głową z niedowierzaniem, wynurzając się i wychodząc na brzeg. - No, to koniec wojny! Może kiedyś jeszcze to powtórzymy, co? Raczej z twoimi szczeniakami. - zaśmiałem się, otrzepując się z zimnych kropel wody. To samo uczyniła narzeczona Skaperena. Ruszyliśmy więc w swoje strony. Ja w swoją, a Herskeren w swoją.
 - No to... cześć. Do zobaczenia na ślubie... - powiedziała, jeszcze chwilę wpatrując się w ziemię. Gdy już była odrobinę dalej, nalałem wody i ruszyłem, aby oblać znajomą. Jak chciałem, tak uczyniłem. Herskeren została oblana zimną wodą. Obróciła się, i popchnęła mnie z uśmiechem.
 - No nie myślałaś chyba że Ciebie tak zostawię, co? Chodź, wracamy do wody! - uniosłem swe kąciki ust, prowadząc Wilczaka Czechosłowackiego do wody. Wskoczyliśmy na bombę, śpiewając coś przy tym. I ponownie wylądowałem pod wodą. Nie dość że miałem lekki szok, to jeszcze nagła, okropnie lodowata woda. Jednak nie przejmowałem się i wynurzyłem się. - Musiałaś, prawda? - mruknąłem, efektownie wyskakując i lądując na Herskeren. Tym razem to ona była pod wodą, a po chwili znów się wynurzyła. Nasze wojny wodne chyba nigdy się nie skończą...
Herskeren?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz