- On jest moim synem.- Usłyszałem słowa króla na które momentalnie podniosłem obolałą głowę czym spowodowałem towarzyszący mi już od kilku dni odruch wymiotny. Po chwili w pysku poczułem smak krwi. No jasne rany sprzed kilku dni nie miały ochoty się zasklepić. Strażnicy którzy mnie podtrzymywali odsunęli się a ja ledwo trzymając się na nogach upadłem na ziemię.
- Mircza chodź mi pomóż.- Powiedział Cesar podchodząc i łapiąc mnie z jednej strony. Chwilę potem z drugiej strony również zostałem podtrzymany przez psa. Mircza... pierwszy z królewskich bękartów, jego pierworodny syn... mój starszy brat... Słowa te po raz pierwszy przeszły mi chociażby na myśl. Po kilkunastu minutach marszu w nieznanym mi kierunku straciłem przytomność. Obudziłem się nie wiem ile czasu potem w łóżku, z opatrzonymi ranami. Na moim czole leżał mokry, zimny ręcznik. Obok łóżka siedzieli Cesar i Mircza a także bliżej nieokreślony pies, najprawdopodobniej medyk.
<Cesar?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz